Skontaktuj się z nami

Społeczeństwo

Kupuj więcej, wydawaj więcej

Opublikowano

dnia

Chciałbym z góry wszystkich przeprosić za dzisiejszy wpis. Zimny, pozbawiony uczuć i empatii, gdzie zrównuję człowieka do krzywdzących uogólnień. Jednak nie do końca tak jest, jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać.

W poprzednim felietonie tłumaczyłem, dlaczego poszerzanie polityki socjalnej może prowadzić do jeszcze większych nierówności społecznych. Większość działań marketingowych, a także tych wspieranych przez państwo ma za zadanie tworzenie biednego (myślącego, że jest bogatym) konsumenta.

Zrównując Cię do roli hodowlanego broilera. Z tą różnicą, że nie obetną Ci głowy po pięciu tygodniach. Na tyle zamożnego, żeby nie umarł z głodu i kupował. Jednakże na tyle biednego, żebyś nigdy nie zagroził tym, co wytwarzają. Musimy sobie uzmysłowić, że większość z nas żyje w jednej wielkiej sekwencji czasowej, która de facto trzyma nas przy życiu. Inaczej stracilibyśmy poczucie czasu i sensu swojego życia .

Najpierw Boże Narodzenie, potem Sylwester. Kwiaty na Walentynki.

Tik tak…⌚

Jajka na Wielkanoc. Potem majówka, z grillową kiełbasą, która nie stała nawet przy prosiaku. Zapijana tanim browarem do oporu.

Tik tak tik tak… ⌚

Od majówki do wakacji to już ostatnia prosta. Tutaj w zależności od zasobu portfela albo są to wakacje zagraniczne albo wakacje polskie. Przeżywanie, że Ahmed w Hurghadzie robi słabe drinki.

Tik tak tik tak tik….⌚

Potem to już tylko rozpoczęcie roku szkolnego. Chwilę później spadają z drzew liście i robi się zimno. Zapal znicz na Wszystkich Świętych, by kilka tygodni później latać za bagienną rybą, którą wymyślili komuniści, żebyśmy nie poumierali z głodu w komunistycznym raju.

Po Bożym Narodzeniu, które stało się świętem konsumpcjonizmu, pozostaje ostatnia prosta do Sylwestra, by potem połowa narodu nie była w stanie ponieść rano głowy z łóżka. Koło się zamyka.

W zasadzie wszystkie te wydarzenia cechuje wzmożona konsumpcja. Naprawdę idzie się w tym wszystkim pogubić. Cyber Monday, Blue Monday, Black Friday, Dzień Kobiet, Dzień Mężczyzn, Dzień Kota. W zależności od okazji zyskuje jakiś producent lub konkretna branża. Nawet jak chcesz odłożyć pieniądze, to i tak wydasz furę kasy na niepotrzebne jedzenie na Święta lub zalejesz pałę tanim browarem w majówkę.

Halo, twój 50-cio calowy telewizor woła, że jest mały. Pierdyknij sobie kolumbrynę na pół salonu. Oczywiście na raty, a jakże inaczej. Duże sklepy z elektroniką przy większym zakupie od razu sugerują Ci raty, a nie płatność z góry.

Oczywistym jest, że im mniej zarabiasz, tym podstawowe produkty do przeżycia stanowią dla ciebie większy procent wydatków niż w przypadku osoby bardziej zamożnej. Bardzo trudno wyrównać te różnice w czasie, bo dysproporcje rokrocznie rosną, by zwieńczyć klamrą poprzez dziedziczenie.

Jeżeli myślisz, że czterodniowy tydzień pracy jest dla ciebie prezentem i szansą na lepsze życie, to owszem – masz rację, ale tylko na pierwszy rzut oka. Chodzi o to, żebyś kupował jeszcze więcej. Siedząc dodatkowy dzień w domu zaczynasz myśleć. Może brakuje ci nowego tostera? Może potrzebujesz nowego komputera? Nie bez przyczyny w pandemię zaczęliśmy robić remonty na masową skalę.

Zwieńczeniem tego wszystkiego będzie Gwarantowany Dochód Podstawowy, który prędzej czy później nastąpi. Zobacz jak bezwartościowa jest twoja praca, skoro ktoś jest w stanie płacić Ci za siedzenie w domu, żebyś tam nie chodził.

Niedługo się okaże, że większą wartość dodaną dla gospodarki będzie miał dwudziestolatek siedzący w domu z dochodem podstawowym przeglądający Internet niż jego praca w restauracji, której nienawidzi i najchętniej by porzucał w szefa talerzami. Program, który będzie miał za zadanie wyrównać różnice społeczne, jeszcze je powiększy.

W Hiszpanii 27 procent młodych ludzi jest bezrobotnych. Pomimo tego, że na rynku dostępna jest praca. Po prostu opłaca się nie pracować. Po 6 miesiącach po utracie pracy Hiszpan może liczyć na zasiłek jedynie o 21 proc. niższy od ostatniego wynagrodzenia, stąd wielu sobie żyje z dnia na dzień. Podobnie będzie w przyszłości w społeczeństwie z dochodem podstawowym. Czy to źle? To zależy.

Ekonomista i przedsiębiorca aktywnie działający w branży Human Resources (HR). Dyrektor Forum Mikro i Małych Firm w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Ponadto autor analiz gospodarczych i publicysta w Warsaw Enterprise Institute. Głównymi jego specjalizacjami jest funkcjonowanie Mikro i Małych Firm, a także rynek pracy. Absolwent Wydziału Nauk Politycznych oraz Finansów i Rachunkowości na Uniwersytecie Warszawskim.

Kontynuuj Czytanie
Kliknij by dodać komentarz

Zostaw Wiadomość

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Społeczeństwo

Zmiany klimatyczne – czyli oliwki i winogrona w Polsce

Opublikowano

dnia

Są momenty, że klimat w Polsce przypomina bardziej subtropikalny wilgotny (Cfa w skali Köppena) – występujący w północnych Włoszech, Serbii, Chorwacji – czy znacznej części południowych Stanów Zjednoczonych – niż standardowy dla nas wilgotny klimat kontynentalny. (Dfb)

Charakteryzuje się długim (od maja do października) okresem letnim, temperatury często przekraczają 30 stopni, a powietrze jest wilgotne – co powoduje gwałtowne zjawiska burzowe, w tym – tornada i burze wiatrowe derecho z wiatrem znacznie przekraczającym 100 km/h.

Burza wiatrowa derecho z 2017 roku nad Polską – zdjęcie IMGW

Zimy są przeważnie łagodne i deszczowe – z temperaturami powyżej zera. Wiosna i jesień są krótsze i stanowią pewną formę przejściową pomiędzy latem a zimą. (kwiecień i listopad)

Stały wzrost globalnych temperatur sprawia, że zasięg klimatu subtropikalnego wilgotnego przesuwa się na północ – w kierunku Europy centralnej. Jednak wciąż roczna średnia temperatur w Austrii, Węgrzech, Czechach, Słowacji i Polsce nie jest wystarczająco wysoka by zaliczać te kraje do strefy subtropikalnej.

Scenariusz zmian klimatycznych w Europie – klimat w Polsce ma zacząć przypominać ten z obecnej Europy Południowej – Köppen, 2018

Patrząc jak wyglądały ostatnie lata – z łagodnymi zimami przeplatanymi orkanami i burzami śnieżnymi oraz upalne i burzowe lata – ewidentnie jesteśmy w okresie przejściowym pomiędzy tym co było (klimat kontynentalny wilgotny) – a tym co będzie – klimat subtropikalny wilgotny.

Być może zamiast bananów, jak opowiada Korwin – Mikke – będziemy w przyszłości uprawiać oliwki i winogrona.

Kontynuuj Czytanie

Społeczeństwo

Programy socjalne wspierają i karmią najbogatszych?

Opublikowano

dnia

Pomimo hojnych pakietów socjalnych, w Niemczech od 2006 roku o 2.7 miliona osób wzrosła liczba osób dotkniętych ubóstwem. Znana w całej Europie ze swojej polityki społecznej Szwecja, zmaga się z ogromnymi nierównościami.

Pięciu najbogatszych Szwedów ma tyle pieniędzy, co pięć milionów innych obywateli. W Belgii, jeden na ośmiu mieszkańców zmaga się z ubóstwem, o nierównościach społecznych we Francji mówi się od co najmniej dekady lub dwóch.

W tym samym czasie coraz dłuższa staje się lista miliarderów na świecie, a jak twierdzi „Forbes”:

„miliarderzy są zamożniejsi niż kiedykolwiek” (2024 r.)

Naprawdę dziwię się, że nikt nie podjął przeanalizowania faktu, że rozbudowane programy społeczne prowadzą do jeszcze większych nierówności społecznych, a tymczasem sprzedaje nam się to wszystko w opakowaniu, że „państwo wspiera najuboższych”. Nieprawda, ono w ten sposób czyni bogatszych jeszcze bogatszymi i udaje, że pomaga biednym. Piękny, wymyślny i genialny szwindel, który działa (dla kogo powinien).

Czas pokazał, że program „500+” zamiast pełnić funkcję prorodzinną, zaczął pełnić funkcję kreacji popytu. Dzieci rodzi się coraz mniej, a w ubiegłym roku padł rekord najmniejszej liczby urodzeń. Mało spełnia również swoją funkcję wyrównującą szanse, bo liczba osób w Polsce żyjących w skrajnym ubóstwie niewiele się zmieniła względem 2016 roku (procentowo).

W tytułach prasowych zaczęły natomiast pojawiać się nagłówki i stwierdzenia, cytuję:

„od lat nie było w Polsce tak radykalnego wzrostu nierówności dochodowych.” – Forsal, luty 2023 r.

Programy socjalne są genialnym narzędziem do sterowania popytem, a także do wzrostu zamożności wąskiej grupy społecznej, i to za przyzwoleniem biednych (!). Im większy prowadzisz biznes, tym większym powinieneś być „socjaldemokratą”, a najlepiej jeszcze bardziej skrajną jego odmianą. W sumie, kupienie sobie za dwa tysiące miesięcznie ziomka, co mi się przyklei do asfaltu, to nawet całkiem fajna zabawa (dla sponsora, nie użytkowników ruchu).

Zapewne zastanawiasz się, w jaki sposób narastają różnice społeczne, pomimo tego, że ludzie otrzymują coraz więcej pieniędzy, przecież to nie brzmi logicznie na pierwszy rzut oka. No właśnie, ale tylko na pierwszy, lecimy z przykładem.

Przenieśmy się na chwilę do 2016 roku, kiedy to minimalne wynagrodzenie miesięczne wynosiło 1850 zł. W tamtym okresie dodatkowe pięćset złotych stanowiło istotną część budżetu domowego i społeczeństwo przeznaczyło głównie te środki na konsumpcję. Wyobraź sobie, że miałeś stary samochód, cos stuka od dłuższego czasu, ale te pieniądze wystarczą Ci na naprawę samochodu. Nie polepszą twojego statusu majątkowego, ale poprawia Ci komfort życia, bo przestanie coś pukać w kole.

Jedziesz do mechanika, on zamawia części, przyjeżdżają, montuje, płacisz, wychodzisz, nie stuka. Twój standard życia raczej nie wzrósł, ale przez pakiet socjalny do tego mechanika przyjedzie więcej osób z zepsutymi samochodami niż wcześniej. Nie dość, że zarobi mechanik, to jeszcze firma kurierska, producent części, dystrybutor i tak dalej. Realnie obsłużą więcej osób, bo wykreowano popyt na ich usługi polityką fiskalną. Nie zarobi najbiedniejszy, tylko każdy po drodze na nim.

No właśnie, i tutaj rodzi się problem, bo z jednej strony potrzebujesz tego mechanika, żeby montował części u swoich klientów, ale z drugiej nie chcesz żeby urósł na tyle, żeby zbędny był mu po drodze dystrybutor części. Do tego, pojawiła się jakaś drobnica handlująca częściami w Internecie, która zaczyna ci przeszkadzać.

Dlatego wymyśla się coraz to nowe „prospołeczne” udogodnienia w postaci np. ESG, diversity i podobne wynalazki, żeby dystrybucja środków szła do największych kieszeni, a nie tych drobnych, którzy są upierdliwi i niszczą (tym większym) rynek. Doprawia się to też działaniem na szczeblu regulacyjnym. Biedny ma pozostać biednym, a nie się po drodze bogacić jakąś drobną działalnością (nie daj Bóg, żeby urósł!) jadąc w pociągu ekspansywnej polityki fiskalnej na gapę.

Gdybyśmy wybudowali dzisiaj milion mieszkań socjalnych, to prawdopodobnie społeczeństwo lokowałoby oszczędności na rynku kapitałowym, bo nie byłoby sensu trzymać ich w nieruchomościach. Napędzając w ten sposób wyceny największych podmiotów i dając im jeszcze większy kapitał do obracania.

Ponadto, te wszystkie mieszkania musiałby ktoś wybudować. Zarobiłby na tym niejeden deweloper, większy wykonawca, producent materiałów budowalnych i tak dalej. W interesie największych podmiotów gospodarczych jest interwencjonizm państwowy w gospodarkę i „dosypywanie” do niej pieniędzy, bo życie człowieka, który będzie płacił o półtora tysiąca mniej za mieszkanie za wiele się nie zmieni.

Inaczej, będzie żyło mu się minimalnie lepiej, ale i tak nie skumuluje większego kapitału, a wzrośnie mu konsumpcja. Napędzi w ten sposób kieszenie większym, i tak to się kręci. W imię sprawiedliwości społecznej, żebyś ty pozostał w błędnym kołowrotku biedy.

Kontynuuj Czytanie

Społeczeństwo

Biednemu zawsze wiatr w oczy

Opublikowano

dnia

Chciałbym dzisiaj zmierzyć się z dosyć niepopularną społecznie opinią. Paradoksalnie, zwiększone świadczenia socjalne nie muszą oznaczać pomocy w walce z nierównościami społecznymi. Nierzadko prowadzą one do pogłębienia dysproporcji, w których biedny pozostaje biednym, a bogaty coraz bardziej się bogaci.

Bogaty otrzymuje paliwo w postaci wtłoczenia pieniędzy na rynek do konsumenta, a konsument (zazwyczaj, są wyjątki!) niezdolny do kumulowania kapitału i zmiany swojego statusu społecznego, pozostaje w punkcie wyjścia.

Im większy prowadzisz biznes, tym mniej zależy Ci na wolnym rynku i swobodzie konkurencji. Na pewnym poziomie bardziej robi się to poprzez odgórne regulacje, a także stwarzanie barier wejścia, aby byle frajer z ulicy nie mógł zostać twoją konkurencją. Konsoliduje się w ten sposób rynek i tworzy (prawie) niezniszczalne oligopole. Potem nazywa się to społeczną odpowiedzialnością biznesu lub innymi – górnolotnymi frazesami.

Stawiana za wzór państwa opiekuńczego Szwecja – zmaga się z największymi nierównościami społecznymi od 1975 roku, a także jednymi z największych nierówności dochodowych w krajach OECD. O skali rozwarstwienia niech świadczy fakt, że pięciu najbogatszych Szwedów posiada więcej niż 5 mln innych obywateli Szwecji razem wziętych.

Wszystko to, pomimo rozwiniętego systemu benefitów socjalnych, które w domyśle miały zwalczać nierówności społeczne. W Polsce, pomimo dosyć hojnych programów społecznych w ostatnich 8 latach, nie zmalała diametralnie liczba osób żyjąca w skrajnym ubóstwie.

Obecnie jest to ok. 1.8 mln Polaków, co stanowi 4.77 proc. wszystkich mieszkańców. Dla porównania, w 2010 roku było to ok. 5.8 proc. Spadek jest niewielki i trudno wskazać czy wynika ze zwiększonych świadczeń społecznych czy po prostu z lepszej koniunktury gospodarczej i rozwoju kraju w ostatnich latach.

Co do zasady bieda jest dziedziczna i jest ogromna ilość badań na ten temat. Wydostać się z biedy jest trudno, bo różnice w posiadaniu kapitału i wynikającemu z tego gospodarowania corocznie się nawarstwiają.

Samo posiadanie mieszkania w przypadku samotnej osoby to dysproporcja ok. 2 tys. zł miesięcznie względem osoby wynajmującej kawalerkę w dużym mieście. W dziesięć lat robi się 240 tys. zł dysproporcji, tego nie zakopie żaden program socjalny.

Najtrudniejszym zadaniem jest skumulowanie kapitału, którym można potem obracać, a poprzez powszechnie występującą inflację każdej waluty na świecie i utraty jej siły nabywczej w czasie – jest to niezwykle utrudnione. Sam system finansowy jest skonstruowany tak, żeby było trudniej Ci przeskoczyć do wyższej ligi, bo twoje zasoby „zżera” inflacja.

Nie bez przyczyny w Stanach Zjednoczonych na początku lat 70’, a także lat 80’ narastała druga i trzecia fala feminizmu. Dziwnym trafem ma to miejsce w tym samym czasie, co odejście od standardu złota i utraty siły nabywczej dolara.

Wcześniej, samodzielnie pracujący mężczyzna był w stanie utrzymać rodzinę. Z czasem system amerykański pogrążał się w coraz większej konsumpcji, tworząc społeczeństwo uzależnione od kart kredytowych i życiu na wiecznym debecie, tworząc coraz większe rozwarstwienie społeczne znane z dnia dzisiejszego.

Powyższy przykład pokazuje, że im słabszy pieniądz, tym bardziej ma on wpływ na dysproporcje społeczne. Słaby pieniądz utrudnia nagromadzenie kapitału i sprowadza Cię do roli perfekcyjnego konsumenta dla najbogatszych. Bogatszy nie trzyma pieniędzy w skarpecie, tylko nimi obraca.

Powróćmy jednak do prób wyrównywania dysproporcji społecznych programami socjalnymi. Absolutną katastrofą na rynku nieruchomości zakończył się program „Bezpieczny Kredyt 2 proc.”. W domyśle pomoc dla osób o nienajlepszej sytuacji mieszkaniowej zamieniła się w „el Dorado” do spekulacji, flippowania i zarabiania pieniędzy dla osób z kapitałem.

Pozostawiając tych biedniejszych z pętlą kredytową na szyi, tworząc z nich wiernopoddańczych konsumentów. Nie wińcie tych, co na tym zarobili, bo do tego doprowadziła interwencja na szczeblu centralnym.

Dostęp do kapitału pozwolił (co bardziej zaradnym) na kupowanie mieszkań przed wprowadzeniem programu po dużo niższych cenach, by następnie je sprzedać z 20-30 proc. zyskiem pół roku później. Nawet bez żadnej ingerencji w poprawę jakości.

Oczywistym było jak skończy się ten program w kontekście cen mieszkań. Oznaczał on pół darmowe pieniądze dla jednej grupy posiadającej pieniądze, która mogła się żywić drugą grupą, która ich nie miała.

Na tym chciałbym zakończyć pierwszą część i w niedługim czasie napisać drugą.

Kontynuuj Czytanie

Popularne